Zawieszony strajk
nauczycieli w maju z tytułu matur ma zostać odwieszony wraz z
początkiem roku szkolnego. I choć entuzjazm wśród nauczycielskiej
kadry jest coraz mniejszy, to dyrektorzy są na strajk przygotowani i
zapewniają swoje pełne poparcie dla pracowników.
Poparcie samych
nauczycieli dla strajku jest jednak coraz mniejsze, a to za sprawą
finansów. Nauczyciele są bowiem chyba jedyną grupą zawodową,
która nie otrzymuje wynagrodzenia za godziny spędzona na strajku. Z
najnowszych informacji od Społecznego Funduszu Strajkowego „Wspieram
nauczycieli” wynika, iż nauczyciele strajkujący mogli dostać
nawet o 3 tysiące złotych brutto mniej. W tym celu już ponad 5
tysiącom wypłacono po 500 złotych z funduszu. Zakończył się
pierwszy etap wypłat, a tym samym za chwilę rozpocznie się drugi.
Jak wskazują przedstawiciele funduszu, do rozdysponowania jest
prawie 8,6 miliona złotych.
Decyzja o
kontynuacji strajku ma zapaść dopiero pod koniec sierpnia. Co
prawda nauczyciele coraz mniej są chętni do strajkowania, to wciąż
większość wyraża na to swoją chęć. Poparcie dla strajku jest
także zróżnicowane pod względem regionalnym. W tych bardziej
zaglomeryzowanych regionach oraz w większych miastach nauczyciele są
bardziej przychylni dosadnemu wyrażeniu swego niezadowolenia, ale w
mniejszych miejscowościach oraz na wsiach to poparcie jest już
mniejsze. Jest to oczywiście konsekwencja obniżenia wynagrodzenia
za strajk. 36 tysięcy pedagogów zwróciło się z wnioskiem o
zapomogę do funduszu strajkowego. Pieniądze z funduszu pochodzą z
dobrowolnych wpłat od społeczeństwa, które poparło pedagogów w
ich staraniach o podwyżki. Fundusz ma rekompensować utracone
pieniądze przez strajk. Kwota wpłat Polaków przekroczyła
najśmielsze oczekiwania organizatorów funduszu. Uzbierano łącznie
8,6 miliona złotych. W pierwszej kolejności o rekompensatę mogli
się starać ci nauczyciele, którzy mają dochody poniżej 1000 zł
brutto na osobę. Teraz, w drugiej turze wypłat, rusza wspieranie
tych strajkujących nauczycieli, którzy zarabiają poniżej 2000 zł
brutto. Kwota jednorazowej rekompensaty została ustalona na poziomie
500 zł. Już wiadomo, że pieniędzy nie wystarczy dla wszystkich, a
część osób z dochodem powyżej 2000 zł nie otrzyma pieniędzy.
Jak szacują różni
eksperci, do strajku w szczytowym jego okresie przystąpiło 500
tysięcy nauczycieli. To bardzo dużo, a kwoty przyznawane jako
rekompensaty za strajk nie są zadowalające. Jednak w obliczu
ucięcia pensji nawet o 3 tysiące złotych, każdy grosz będzie się
liczył. Były samorządy, które podobnie jak w Radomiu, nie
zgodziły się na przyznanie rekompensat za dni strajku. Zastrzeżono,
że o pieniądze z funduszu mogą starać się ci pedagodzy, którzy
strajkowali co najmniej 9 dni roboczych. Samorządy przed
rozpoczęciem strajku deklarowały pełne poparcie dla nauczycieli,
jednak kiedy przyszło do rekompensowania strat, to już część się
wycofała. Na polu walki pozostały m.in. Warszawa czy Zielona Góra,
które pieniądze nauczycielom wypłaciły.
Strajkowe 500+
Zawieszony strajk nauczycieli w maju z tytułu matur ma zostać odwieszony wraz z początkiem roku szkolnego. I choć entuzjazm wśród nauczycielskiej kadry jest coraz mniejszy, to dyrektorzy są na strajk przygotowani i zapewniają swoje pełne poparcie dla pracowników.
Poparcie samych nauczycieli dla strajku jest jednak coraz mniejsze, a to za sprawą finansów. Nauczyciele są bowiem chyba jedyną grupą zawodową, która nie otrzymuje wynagrodzenia za godziny spędzona na strajku. Z najnowszych informacji od Społecznego Funduszu Strajkowego „Wspieram nauczycieli” wynika, iż nauczyciele strajkujący mogli dostać nawet o 3 tysiące złotych brutto mniej. W tym celu już ponad 5 tysiącom wypłacono po 500 złotych z funduszu. Zakończył się pierwszy etap wypłat, a tym samym za chwilę rozpocznie się drugi. Jak wskazują przedstawiciele funduszu, do rozdysponowania jest prawie 8,6 miliona złotych.
Decyzja o kontynuacji strajku ma zapaść dopiero pod koniec sierpnia. Co prawda nauczyciele coraz mniej są chętni do strajkowania, to wciąż większość wyraża na to swoją chęć. Poparcie dla strajku jest także zróżnicowane pod względem regionalnym. W tych bardziej zaglomeryzowanych regionach oraz w większych miastach nauczyciele są bardziej przychylni dosadnemu wyrażeniu swego niezadowolenia, ale w mniejszych miejscowościach oraz na wsiach to poparcie jest już mniejsze. Jest to oczywiście konsekwencja obniżenia wynagrodzenia za strajk. 36 tysięcy pedagogów zwróciło się z wnioskiem o zapomogę do funduszu strajkowego. Pieniądze z funduszu pochodzą z dobrowolnych wpłat od społeczeństwa, które poparło pedagogów w ich staraniach o podwyżki. Fundusz ma rekompensować utracone pieniądze przez strajk. Kwota wpłat Polaków przekroczyła najśmielsze oczekiwania organizatorów funduszu. Uzbierano łącznie 8,6 miliona złotych. W pierwszej kolejności o rekompensatę mogli się starać ci nauczyciele, którzy mają dochody poniżej 1000 zł brutto na osobę. Teraz, w drugiej turze wypłat, rusza wspieranie tych strajkujących nauczycieli, którzy zarabiają poniżej 2000 zł brutto. Kwota jednorazowej rekompensaty została ustalona na poziomie 500 zł. Już wiadomo, że pieniędzy nie wystarczy dla wszystkich, a część osób z dochodem powyżej 2000 zł nie otrzyma pieniędzy.
Jak szacują różni eksperci, do strajku w szczytowym jego okresie przystąpiło 500 tysięcy nauczycieli. To bardzo dużo, a kwoty przyznawane jako rekompensaty za strajk nie są zadowalające. Jednak w obliczu ucięcia pensji nawet o 3 tysiące złotych, każdy grosz będzie się liczył. Były samorządy, które podobnie jak w Radomiu, nie zgodziły się na przyznanie rekompensat za dni strajku. Zastrzeżono, że o pieniądze z funduszu mogą starać się ci pedagodzy, którzy strajkowali co najmniej 9 dni roboczych. Samorządy przed rozpoczęciem strajku deklarowały pełne poparcie dla nauczycieli, jednak kiedy przyszło do rekompensowania strat, to już część się wycofała. Na polu walki pozostały m.in. Warszawa czy Zielona Góra, które pieniądze nauczycielom wypłaciły.
3 lata ago • Finanse, Nauczyciele